Sztafeta Enigmy
Tekst: Marek Grajek

Tajemnica nigdy nie była polską specjalnością. Sejmy szlacheckiej Rzeczypospolitej dyskutowały otwarcie zagadnienia, które w innych krajach skrzętnie ukrywano w zaciszu gabinetów. Dopiero po rozbiorach kilka generacji polskich polityków z konieczności poznało reguły pracy w konspiracji, obejmujące także ukrywanie sekretów za zasłoną kodów i szyfrów. Kiedy Rzeczpospolita zmartwychwstała, wielu ludzi w jej służbie doceniało znaczenie kryptografii, nawet, jeśli nie znali samego pojęcia.

Całe szczęście, bowiem bez zrozumienia jej wagi nawet objawienie się samorodnego talentu Jana Kowalewskiego i jego triumf nad sowieckimi szyframi nie pomogłyby Polsce w zmaganiach z Sowietami, gdy stanęli oni u wrót Warszawy. To doświadczenie konspiracji podpowiedziało marszałkowi Piłsudskiemu i jego najbliższym współpracownikom, jak wykorzystać nieoczekiwany dar. W ciągu kilku miesięcy incydentalny sukces przekształcono w sprawnie funkcjonującą organizację, dostarczającą aktualnych i absolutnie wiarygodnych informacji o zamiarach przeciwnika. Współpracowali w niej oficerowie, którzy czerpali doświadczenie ze służby w armiach wszystkich mocarstw zaborczych, co pozwalało skutecznie łamać nie tylko sowieckie szyfry. Do służby w sekcji szyfrów zwerbowano młodych matematyków, co w owym czasie stanowiło nad wyraz niekonwencjonalne rozwiązanie. Ta nieco improwizowana zbieranina nie zawiodła zaufania dowódców dostarczając informacje, które pozwoliły naszkicować plan zwycięstwa w bitwie warszawskiej. Jan Kowalewski musiał później uśmiechać się dyskretnie, gdy w jego obecności mówiono o „Cudzie nad Wisłą”. Wiedział, że w polskim zwycięstwie nie było nic ponadnaturalnego. Wiedział jednak także, że wśród ludzi świadomych prawdziwego biegu spraw określenie „kryptolog” nierozłącznie powiązało się ze słowami „zwycięstwo” i „niepodległość”.
Ten kredyt zaufania przydał się, gdy w niespełna dziesięć lat później polskie Biuro Szyfrów stanęło wobec wyzwania Enigmy. Wyzwania, które agencje kryptologiczne innych krajów świata bez wyjątku uznały za niemożliwe do pokonania.

Wyzwanie Enigmy jako pierwsze podjęło polskie Biuro Szyfrów. Szef jego niemieckiej sekcji, młody porucznik Maksymilian Ciężki, naszkicował długofalową strategię ataku na szyfr. Zamierzał przeszkolić w kryptologii grupę studentów matematyki, następnie zapewnić im kilka lat terminowania w nowej profesji, by w finale postawić przed nimi zadanie złamania Enigmy. Prezentując swój plan przełożonym musiał zauważyć, że nie daje żadnej gwarancji jego skuteczności. Przyjęcie propozycji Ciężkiego dobrze świadczy o wyobraźni szefów wywiadu II Rzeczypospolitej, ale decyzja zapewne byłaby odmienna bez wcześniejszych sukcesów Kowalewskiego.

Ciężki nie tylko naszkicował nowatorską strategię, ale także zrealizował ją z żelazną konsekwencją. Zorganizował półroczny kurs kryptologii dla grupy ponad dwudziestu studentów matematyki z Uniwersytetu Poznańskiego. Następnie wybrał kilkoro najbardziej obiecujących absolwentów i stworzył dla nich w Poznaniu filię Biura Szyfrów. Przez długie trzy lata co najmniej raz w tygodniu odwiedzał podopiecznych, by nadzorować ich pracę i sprawdzać postępy. Przez cały ten czas kandydaci na kryptologów nie usłyszeli nawet nazwy maszyny, której pokonanie miało stać się ich przeznaczeniem. Wreszcie latem 1932 roku Ciężki uznał, że trójka, która przetrwała dotychczasowe próby, jest gotowa do podjęcia właściwego wyzwania.

Z przeznaczeniem jako pierwszy zmierzył się Marian Rejewski. To na jego biurku Ciężki złożył wszelkie informacje, które polski wywiad zdobył do tej pory na temat Enigmy. Gdyby Rejewski był doświadczonym kryptologiem, zapewne poniósłby porażkę: Enigma odesłała do lamusa wszystkie metody klasycznej kryptologii. Na szczęście dla cywilizowanego świata w duszy Rejewskiego zatriumfował temperament matematyka. Przekształcił otrzymane informacje w układ matematycznych równań i usiłował je rozwiązać. Nie był świadom, że tym samym wprowadza kryptologię na zupełnie nową ścieżkę rozwoju. Inwestycja Ciężkiego w szkolenie matematyków przyniosła nieoczekiwanie szybką dywidendę. Pomiędzy świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem Rejewski rozwiązał swe równania odtwarzając w ten sposób wyłącznie na drodze logicznego rozumowania konstrukcję maszyny, której nigdy w życiu nie widział i nie miał zobaczyć.

W niespełna miesiąc po złamaniu przez Rejewskiego pierwszej depeszy Enigmy w Niemczech do władzy doszedł Hitler. Nie wiedział, że narzędzie, którego przeznaczeniem było pokonanie III Rzeszy, właśnie zostało wykute. Po pierwszym sukcesie do Rejewskiego dołączyli dwaj koledzy, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski. Pracy i chwały miało wystarczyć dla wszystkich; wspólnie stworzyli jeden z najskuteczniejszych zespołów w dziejach kryptologii.

Gdy w końcówce grudnia 1932 roku Marian Rejewski dokonał rekonstrukcji niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma, postawił tym przed polskim Biurem Szyfrów problem praktycznego wykorzystania sukcesu. Aby czytać niemieckie depesze w rozsądnym czasie Polacy potrzebowali kopii maszyny. W pierwszych tygodniach 1933 roku radzili sobie wykorzystując, po niezbędnych przeróbkach, handlową, mniej skomplikowaną wersję maszyny. Równocześnie współpracująca z polskim wywiadem firma radiotechniczna AVA otrzymała zamówienie na wykonanie kilkunastu egzemplarzy odpowiednika niemieckiej konstrukcji. Pod koniec pierwszego kwartału Biuro Szyfrów mogło rozpocząć systematyczną operację dekryptażu dysponując niezbędnym sprzętem.

Niemieccy kryptolodzy okazali się kompetentnym adwersarzem. Identyfikowali słabości własnego szyfru równie sprawnie, jak Polacy, i wprowadzali w nim zmiany, które stawały na przeszkodzie dalszemu czytaniu niemieckich depesz. Stawiając im czoło Rejewski i jego koledzy zainicjowali kolejną rewolucję w kryptologii. Uznali, że logicznym adwersarzem dla maszyny szyfrującej będzie inna maszyna, ułatwiająca dekryptaż. Rozpoczęli od konstrukcji w 1935 roku nieskomplikowanego cyklometru, później jednak, jesienią 1938 roku, Rejewski zaprojektował tzw. bombę, prototyp licznych urządzeń, które później, w czasie wojny, umożliwiały aliantom dekryptaż niemieckich depesz na skalę przemysłową.

Zaprojektowane przez Rejewskiego urządzenie zajmuje szczególne miejsce w historii techniki. W czasie II wojny światowej jego brytyjscy i amerykańscy naśladowcy masowo konstruowali maszyny, które, jak bomba Rejewskiego, ułatwiały realizację konkretnego ataku na konkretny szyfr. Pojawiały się jednak w ich gronie plany budowy urządzenia uniwersalnego, które można by zastosować w atakach na różne szyfry. Nie było im dane zrealizować zamiarów w czasie wojny. Gdy jednak po jej zakończeniu kryptolodzy czasu wojny powrócili do akademickich katedr i biznesu, ich wizja doczekała się spełnienia. Po obu stronach Atlantyku to właśnie matematycy, weterani wojennych ośrodków kryptologicznych, zostali konstruktorami najwcześniejszych modeli komputerów elektronicznych. Warto pamiętać, że to właśnie konstrukcja Rejewskiego z 1938 roku zrodziła potrzebę, na którą odpowiedzią były najwcześniejsze komputery, praprzodkowie dzisiejszej cywilizacji cyfrowej.

W brytyjskiej historiografii od lat przewija się teza, jakoby Polacy mieli zawdzięczać swój sukces w ataku na szyfry Enigmy kradzieży maszyny. W rzeczywistości Marian Rejewski nigdy, ani przed, ani po złamaniu szyfru, nie miał okazji zobaczyć niemieckiego oryginału maszyny Enigma. Dokonał jej rekonstrukcji stosując wyłącznie teoretyczne rozumowanie, oparte na ogólnej znajomości sposobu działania maszyny oraz przechwyconych przez polski radiowywiad szyfrogramach. W tej sytuacji nic dziwnego, że polska kopia Enigmy różniła się szczegółami wykonania od oryginału. Prawdziwa Enigma była przeznaczona do użycia w mobilnych sztabach, dlatego jej obwody elektryczne były zasilane z baterii. Polska kopia z założenia miała być wykorzystywana wyłącznie w dobrze strzeżonych pomieszczeniach Biura Szyfrów, toteż przystosowano ją do zasilania ze stacjonarnej sieci elektrycznej. Polacy wiedzieli, że zasadniczą różnicą pomiędzy handlowym i wojskowym modelem Enigmy jest dodana do tego ostatniego łącznica. W odróżnieniu od oryginału zlokalizowali ją jednak nie na przedniej ścianie maszyny, lecz na jej czołowym panelu, powyżej baterii wirników. Marian Rejewski zapisał we wspomnieniach, że intensywna eksploatacja kopii Enigmy powodowała ich szybkie zużycie i konieczność zastępowania przez nowe egzemplarze. Nie wiemy, ile kopii Enigmy wykonała AVA. Wiemy jedynie, że dobrze służyły kryptologom z Biura Szyfrów. Kiedy w 1938 roku szefowie sztabu głównego polskiej armii zarządzili kilkutygodniowe ćwiczenia sekcji niemieckiej Biura Szyfrów, Rejewski i jego koledzy złamali około 75% szyfrogramów przechwyconych w ich trakcie.

Jesienią 1938 roku Niemcy wprowadzili zmiany w sposobie użycia Enigmy. Polskie metody dekryptażu zachowały aktualność i skuteczność, jednak wytworzenie sprzętu, który umożliwiałby ich praktyczne wykorzystanie, daleko przekraczało możliwości finansowe i organizacyjne Biura Szyfrów. Jeżeli sukces Rejewskiego i jego kolegów miał okazać się użyteczny, należało poszukać wspólników w ataku na szyfr. Początki poszukiwań nie były zachęcające; spotkanie kryptologów Francji, Polski i Wielkiej Brytanii w Paryżu, w styczniu 1939 roku, przebiegło w atmosferze ograniczonego zaufania. Przybliżające się widmo wojny sprawiło jednak, że kolejne spotkanie, w lipcu 1939 roku w Warszawie, dało początek kryptologicznemu aliansowi, który z czasem miał przynieść zwycięstwo w II wojnie światowej. W trakcie spotkania Polacy przekazali przyszłym aliantom wszystkie tajemnice swego warsztatu, pozwalające łamać szyfr Enigmy oraz zadeklarowali przekazanie po jednej kopii Enigmy. Obiecane maszyny dotarły do Paryża i Londynu w sierpniu tego samego roku, tuż przed wybuchem wojny.

Konferencja w Pyrach także nie przebiegła bez zgrzytów, jednak bieg wydarzeń nie pozwolił na ich długie rozpamiętywanie. W pięć tygodni po tym, jak Polacy dzielili się w Warszawie sekretami bomby Rejewskiego, na stolicę spadały prawdziwe, niemieckie bomby siejąc śmierć i zniszczenie. Ekipa Biura Szyfrów nie wniosła istotnego wkładu w kampanię wrześniową. Polskie stacje nasłuchowe zostały zajęte przez wroga w ciągu pierwszego tygodnia walk. Jedyną rolą kryptologów była w tej sytuacji ochrona ich największego sekretu, który od niedawna stanowił wspólną tajemnicę aliantów. Polacy zatarli wszelkie ślady działalności w Warszawie oraz podwarszawskich Pyrach i ruszyli na ewakuacyjny szlak, który po dwóch tygodniach doprowadził ich do rumuńskiej granicy. Następnie na raty, korzystając z pomocy francuskiego wywiadu, przedostali się do Paryża, gdzie zapadła decyzja o przekazaniu ich pod francuskie dowództwo.

Zainstalowani na zamku w podparyskim Gretz-Armainvilliers Polacy przekonali się, że Francuzi nie zrobili dotąd nic, by rozwinąć i wykorzystać informacje, które otrzymali w Warszawie. Przekazana przed wybuchem wojny kopia Enigmy została przykładnie zakonserwowana i zamknięta w skrzyni – najwyraźniej gospodarze nie dysponowali kryptologami, którzy potrafiliby zrobić z niej użytek. Szefowie ekipy Biura Szyfrów wiedzieli, że w wojennych warunkach będą potrzebować większej liczby urządzeń. Główny inżynier ekipy, Antoni Palluth, zdemontował maszynę przywiezioną z Polski, po czym wykorzystując ją jako wzorzec razem z Edwardem Fokczyńskim przygotowali dokumentację pozwalającą wyprodukować maszyny w większej liczbie. Ich francuski dowódca, major Gustave Bertrand, zamówił kilkadziesiąt kopii Enigmy w firmie Belin, zajmującej się na co dzień produkcją kas sklepowych.

Mimo transferu wiedzy i nadziei w lipcu 1939 roku ani Francuzi, ani Brytyjczycy nie radzili sobie z czytaniem szyfru Enigmy już w czasie wojny. Przez dłuższy czas podejrzewano, że Niemcy mogli wprowadzić kolejną modyfikację w konstrukcji lub sposobie użycia maszyny. Wreszcie w połowie stycznia 1940 roku Brytyjczycy wyprawili do Paryża samego Alana Turinga, wyposażonego w komplet płacht Zygalskiego. 17 stycznia Polacy w obecności Turinga złamali szyfr Enigmy po raz pierwszy w czasie wojny. Wielka, aliancka operacja dekryptażu doczekała się premiery.

Wydarzenia wyprzedziły jednak wysiłek inżynierów. Kampania na zachodzie rozpoczęła się zanim dostarczono choć jedną maszynę z nowego źródła. Polscy kryptolodzy usiłowali wesprzeć armię francuską wykorzystując dostępny sprzęt, było to jednak zadanie ponad siły. Po kilku tygodniach przyszło im ponownie odegrać rolę uciekinierów chroniących swój największy sekret. Francuzi przejściowo ewakuowali ekipę do Afryki Północnej, skąd w listopadzie jej członkowie zostali przerzuceni do południowej, nieokupowanej części Francji. Tam wywiad francuski zorganizował ośrodek dekryptażu funkcjonujący w konspiracyjnych warunkach. Bertrand zdołał skontaktować się z producentem i w trakcie kilku misji do Paryża (leżącego poza linią demarkacyjną) przewiózł na południe części, z których Palluth i Fokczyński zdołali zmontować cztery kopie Enigmy. Ani one, ani kryptolodzy nie odegrali już znaczącej roli w wydarzeniach II wojny. Polacy odnotowali później, że francuscy gospodarze nie zapewniali wystarczającej ilości materiału z nasłuchu niemieckiej łączności, by łamanie Enigmy stanowiło znaczącą część ich pracy. Francuzi zresztą byli zainteresowani przede wszystkim innymi rodzajami niemieckich szyfrów i to na nich starali się skupić uwagę Polaków.

Ośrodek „Cadix” koło Uzes został zamknięty tuż przed okupacją południowej Francji przez siły Osi w listopadzie 1942 roku, a używany w nim sprzęt został ukryty przed ewakuacją personelu. Część polskiej ekipy zdołała przedostać się przez zieloną granicę do Hiszpanii i dalej do Wielkiej Brytanii. Kilku członków grupy zostało zdradzonych przez francuskich przewodników i wpadło w niemieckie ręce. Dopiero w maju 1945 roku Rejewski i Zygalski mogli podjąć wyprawę z Londynu na południe Francji, by odzyskać pozostawione tam przed ewakuacją rzeczy osobiste oraz zapewne część sprzętu kryptologicznego. Kiedy wracali do Londynu, w ich bagażu musiał znaleźć się także egzemplarz Enigmy przechowywany obecnie w Instytucie Józefa Piłsudskiego. Jego cechy techniczne pozwalają zidentyfikować urządzenie jako jeden z czterech egzemplarzy maszyny, których części zostały wyprodukowane w Paryżu w ciągu 1940 roku, po czym przetransportowane do południowej Francji i w 1941 roku zmontowane przez inżynierów polskiej ekipy. Skomplikowane losy samej maszyny stanowią smutną paralelę do losów członków zespołu, którego sukces przyczynił się do zwycięstwa aliantów w II wojnie światowej.

Najważniejsza część dorobku Rejewskiego i jego kolegów przetrwała wszelkie przeciwności losu i w finale zatriumfowała. Triumf ich myśli miał jednak wysoką cenę. Po zwycięstwie nad III Rzeszą okazało się, że dawny, sowiecki sojusznik używa maszyn szyfrujących o konstrukcji opartej na tej samej zasadzie, co Enigma. Teoria stworzona przez Polaków płynnie zmieniła status z największej tajemnicy II wojny światowej na największą tajemnicę zimnej wojny i w tej roli musiała pozostać sekretem przez kolejne ponad 30 lat. Dzisiaj, gdy odtajnienie archiwalnych dokumentów pozwoliło historykom i kryptologom zrekonstruować w pełni przygodę zmagań z szyframi Enigmy, stało się oczywiste, że teoretyczne, intelektualne podstawy dekryptażu Enigmy zostały stworzone w całości przez polski zespół jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Weteran kryptologów brytyjskich, pracownik ośrodka Bletchley Park w czasie wojny, profesor Jack Good, po wielu latach określił jedno z matematycznych twierdzeń Rejewskiego, sformułowanych przezeń w trakcie pierwszego ataku na szyfr Enigmy, mianem „twierdzenia, które wygrało drugą wojnę światową”. Myśl zawsze się obroni. Pozostanie odporna na manipulację i przekłamanie, przetrwa próbę czasu i pamięci.

Po zakończeniu wojny alianccy kryptolodzy wracali do swoich akademickich katedr, usiłując wykorzystać wiedzę zdobytą w trakcie walki z szyframi przeciwnika w pokojowych celach. Polscy autorzy tego sukcesu nie mogli uczestniczyć w tej pracy. Zwycięstwo aliantów w II wojnie światowej nie przyniosło Polsce wolności; triumf nad szyfrem Enigmy nie przyniósł uznania jego autorom. Jerzy Różycki zginął w 1942 roku w katastrofie morskiej na Morzu Śródziemnym. Antoni Palluth, zdradzony przez Francuzów i uwięziony w obozie koncentracyjnych Oranienburg-Sachsenhausen zginął od amerykańskiej bomby w czasie bombardowania fabryki samolotów, w której pracowali więźniowie. W kilka tygodni po nim w tym samym obozie zmarł z głodu i wycieńczenia Edward Fokczyński. Względy rodzinne skłoniły Mariana Rejewskiego do powrotu po wojnie do Polski rządzonej przez komunistów. Aby zapewnić bezpieczeństwo sobie i rodzinie musiał porzucić wszelkie ambicje pracy naukowej – spędził resztę zawodowej kariery pracując jako księgowy w mało znaczących firmach w rodzinnej Bydgoszczy. Henryk Zygalski znalazł w Wielkiej Brytanii miłość swego życia, nie doczekał się jednak uznania. Gospodarze nie uznali jego polskiego dyplomu uniwersyteckiego: aby móc zarabiać na życie ucząc matematyki w brytyjskich szkołach musiał powtórzyć studia na uniwersytecie w Londynie. Szef ekipy Biura Szyfrów, pułkownik Gwido Langer zmarł w Szkocji w 1948 roku, zaledwie kilka tygodni po demobilizacji. Jego zastępca, Maksymilian Ciężki, przeżył go zaledwie o trzy lata: zmarł w Kornwalii w 1951 roku.

Dopiero upadek komunizmu pozwolił Polsce i Polakom upomnieć się o swoich bohaterów. Prochy Langera i Ciężkiego zostały uroczyście przeniesione do ojczyzny i złożone w grobach w ich rodzinnych miastach. Zasługi zespołu Biura Szyfrów i ich rolę w zwycięstwie aliantów w II wojnie światowej przypominają książki, wystawy i inne działania, wśród nich „Sztafeta Enigma”.

2016-05-19